Rozdział IV.
Obudził mnie z samego
rana szept ukochanego.
-Echi…Echiii…
-Czego…?- mruknęłam w
poduchę.
-Chodź idziemy na targ.
-Mi tu jest wygodnie… -
przewróciłam się na bok by widzieć jego twarz.
-No wiem wiem… – wstał
a ja wykorzystałam chwile i przykryłam się jego kocem zasłaniając twarz.- Ale
to nie zmienia faktu ,że… CZAS WSTAWAĆ!-
w tym momencie pociągnął koc z całej
siły.
Na szczęście byłam
silna i nie pozwoliłam się odkryć.
-Nie chce wstawać
jeszcze chwilkę– pokazałam mu język szarpiąc materiałem w moją stronę. Rafał
nie dawał za wygraną.
- O nie! Cały dzień
zrobi się z twojej chwilki!- pociągnął tak mocno ,że musiałam puścić koc.
Zwinęłam się w kulkę owijając się ogonem a następnie rzuciłam w niego poduszkę.
-Nie ruszam się stąd!
-Nie masz wyboru-
mówiąc to rzucił się na łóżko łaskocząc mnie po bokach.
-Hahaha dość! Proszę! –
nie mogłam złapać tchu.- Już dobrze no!
Gdy wreszcie skończył
wziął mnie na ręce i pocałował w czoło.
-O teraz tu mi jest
wygodnie…- stwierdziłam wzruszając ramionami.
On w odpowiedzi zaśmiał
się i ruszył ze mną w stronę drzwi. Posadził mnie na pienku drzewa i sięgnął po własnoręczny grzebień.
-To jest to dzieło?-
zapytałam zaciekawiona.
-Tak specjalnie dla
ciebie- odpowiedział dumny a ja przewróciłam oczami.
-Nie słódź mi tak.
-Przepraszam królewno-
mówiąc to zaczął rozplątywać moją fryzurę-a raczej resztki niej co zostały z
ostatniego dnia- Zawsze zastanawiało mnie to czemu masz czerwone włosy. Czy ty
je jakoś zabarwiasz? Może porzeczkami?
Uniosłam jedną brew do
góry.
-Serio? Nie dziwi cię
ogon tylko kolor włosów? Naprawdę jesteś dziwny- stwierdziłam z udawanym
przerażeniem. Au! – krzyknęłam gdy ten zaczął czesać moje kołtuny.
-Przepraszam-
powiedział cicho. – Strasznie się wierciłaś w nocy więc masz teraz ten busz na
głowie.
-No dzięki- prychnęłam.
– Po co mnie w ogóle wywlokłeś z łóżka? – przetarłam oczy.
- Jak byś zapomniała
dziś wyruszamy w podróż. Ale jeszcze
wcześniej mam dla ciebie niespodziankę.
-Kolejną?!- podniosłam
głos.- Przesadzasz.
-Ja …? Skądrze. - w tym momencie podzielił moje włosy na trzy
części i zaczął coś plec.
-Co ty robisz?
-Nie wiesz? Tak
szlachcianki się teraz czesze! To się nazywa kłos bo wygląda jak kłos zboża-
wytłumaczył mi Rafał kończąc swoje ,,dzieło’’.- Pięknie wyglądasz- wziął mnie
na ręce. Objęłam jego szyję.
-Do luksusu można się
przyzwyczaić- mruknęłam a on śmiejąc się wrócił ze mną do domu.- Teraz Cię
przebierzemy i idziemy na targ…
-Targ? Jest ta
niespodzianka?
-Tak!- spojrzał na mnie
dumny.
Przewróciłam
oczami odwracając się do niego plecami a
ten chwycił mnie za biodra i przysunął
do siebie przytulając.
-Wszystko dla mojej
księżniczki.
-Nie za dużo cukru jak
na poranek?- poczochrałam go i ruszyłam w stroję jego sypialni. Gdy tylko
zamknęłam drzwi usiadłam na łóżku załamana.
Bardzo go kochałam a on
tyle dla mnie robił. Źle na niego wpływałam a on tego nie widział. W ogóle go
nie rozumiałam za co mnie kochał…
-Echi…idziesz?- zapukał
do drzwi.
-Już zaraz- odpowiedziałam
szybko, z żalem ściągając swoją ulubioną suknie i zakładając starą już trochę
zniszczoną. Niestety nie mogłam jej zawiązać z tyłu. Wyszłam z sztucznym
uśmiechu na twarzy. Nie mógł wiedzieć ,że jest mi smutno.
-Pomożesz…? –
zapytałam odwracając się tyłem.
Rafał w odpowiedzi się
uśmiechnął i solidnie zawiązał mi gorset. Następnie chwycił mnie za rękę i
pociągnął w stronę wyjścia.
Przed domem stała matka
Rafała.
-Gdzie się wybieracie?-
zapytała staruszka.
-No po prezent mamo...
Kobieta przez chwilę
patrzyła na niego jak by się zawiesiła po czym się uśmiechnęła.
-Aaa no to idźcie idź
kupić jej coś ładnego.-uśmiechnęła się sztucznie a my poszliśmy w stronę targu.
-Co tak w ogóle chcesz mi
kupić?-spytałam ciekawa.
-Suknie- uśmiechnął się.
-Ale po co?
-Bo mało uratowałem z twojego domu…
Klepnęłam go w ramię.
-Nie musisz !To nie twoja wina.
-Ale chcę.- chwycił moją dłoń, którą go uderzyłam i pocałował w nią. Ja
natomiast przewróciłam oczami.
-Jesteś uparty.
-Wiem.- odpowiedział i wskazywał coś
przed sobą.
-Tam jest targ. Jesteśmy prawie na
miejscu.
Wspomniany targ był większy niż
przypuszczałam : było bardzo dużo stanowisk z ubraniami , jedzeniem ,
wyposażeniem , księgami , i drogą biżuterią. Ogólnie wszystko zrobiło na mnie
duże wrażenie.
-A to jest konieczne?- spytałam
niepewnie.
-Tak. Jak najbardziej. – pociągnął mnie
stronę jakiejś starszej kobiety z ubraniami.- Witam panią – przywitał się
całując ją w dłoń.
-Wi-wi-witaj Rafale… Czy-czy przyszedłeś
po-po –po to o co prosiłeś?- przywitała się staruszka.
-Rafał? O co prosiłeś tą panią?
On się tylko zaśmiał.
*********
Tak wiem ;-; krótki ;-; brak weny sorry xDD zapraszam też na mojego nowego bloga xD Ostatnia Wierząca
Tak wiem ;-; krótki ;-; brak weny sorry xDD zapraszam też na mojego nowego bloga xD Ostatnia Wierząca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz