poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział IV. Niepotrzebne


Rozdział IV.
Obudził mnie z samego rana szept ukochanego.
-Echi…Echiii…
-Czego…?- mruknęłam w poduchę.
-Chodź idziemy na targ.
-Mi tu jest wygodnie… - przewróciłam się na bok by widzieć jego twarz.
-No wiem wiem… – wstał a ja wykorzystałam chwile i przykryłam się jego kocem zasłaniając twarz.- Ale to nie zmienia faktu ,że… CZAS  WSTAWAĆ!- w tym momencie pociągnął koc  z całej siły.
Na szczęście byłam silna i nie pozwoliłam się odkryć.
-Nie chce wstawać jeszcze chwilkę– pokazałam mu język szarpiąc materiałem w moją stronę. Rafał nie dawał za wygraną.
- O nie! Cały dzień zrobi się z twojej chwilki!- pociągnął tak mocno ,że musiałam puścić koc. Zwinęłam się w kulkę owijając się ogonem a następnie rzuciłam w niego poduszkę.
-Nie ruszam się stąd!
-Nie masz wyboru- mówiąc to rzucił się na łóżko łaskocząc mnie po bokach.
-Hahaha dość! Proszę! – nie mogłam złapać tchu.- Już dobrze no!
Gdy wreszcie skończył wziął mnie na ręce i pocałował w czoło.
-O teraz tu mi jest wygodnie…- stwierdziłam wzruszając ramionami.
On w odpowiedzi zaśmiał się i ruszył ze mną w stronę drzwi. Posadził mnie na pienku  drzewa i sięgnął po własnoręczny grzebień.
-To jest to dzieło?- zapytałam zaciekawiona.
-Tak specjalnie dla ciebie- odpowiedział dumny a ja przewróciłam oczami.
-Nie słódź mi tak.
-Przepraszam królewno- mówiąc to zaczął rozplątywać moją fryzurę-a raczej resztki niej co zostały z ostatniego dnia- Zawsze zastanawiało mnie to czemu masz czerwone włosy. Czy ty je jakoś zabarwiasz? Może porzeczkami?
Uniosłam jedną brew do góry.
-Serio? Nie dziwi cię ogon tylko kolor włosów? Naprawdę jesteś dziwny- stwierdziłam z udawanym przerażeniem. Au! – krzyknęłam gdy ten zaczął czesać moje kołtuny.
-Przepraszam- powiedział cicho. – Strasznie się wierciłaś w nocy więc masz teraz ten busz na głowie.
-No dzięki- prychnęłam. – Po co mnie w ogóle wywlokłeś z łóżka? – przetarłam oczy.
- Jak byś zapomniała dziś wyruszamy w podróż.  Ale jeszcze wcześniej mam dla ciebie niespodziankę.
-Kolejną?!- podniosłam głos.- Przesadzasz.
-Ja …? Skądrze. -  w tym momencie podzielił moje włosy na trzy części i zaczął coś plec.
-Co ty robisz?
-Nie wiesz? Tak szlachcianki się teraz czesze! To się nazywa kłos bo wygląda jak kłos zboża- wytłumaczył mi Rafał kończąc swoje ,,dzieło’’.- Pięknie wyglądasz- wziął mnie na ręce. Objęłam jego szyję.
-Do luksusu można się przyzwyczaić- mruknęłam a on śmiejąc się wrócił ze mną do domu.- Teraz Cię przebierzemy i idziemy na targ…
-Targ? Jest ta niespodzianka?
-Tak!- spojrzał na mnie dumny.
Przewróciłam oczami  odwracając się do niego plecami a ten chwycił mnie za biodra i przysunął  do siebie przytulając.
-Wszystko dla mojej księżniczki.
-Nie za dużo cukru jak na poranek?- poczochrałam go i ruszyłam w stroję jego sypialni. Gdy tylko zamknęłam drzwi usiadłam na łóżku załamana.
Bardzo go kochałam a on tyle dla mnie robił. Źle na niego wpływałam a on tego nie widział. W ogóle go nie rozumiałam za co mnie kochał…
-Echi…idziesz?- zapukał do drzwi.
-Już zaraz- odpowiedziałam szybko, z żalem ściągając swoją ulubioną suknie i zakładając starą już trochę zniszczoną. Niestety nie mogłam jej zawiązać z tyłu. Wyszłam z sztucznym uśmiechu na twarzy. Nie mógł wiedzieć ,że jest mi smutno.
-Pomożesz…? – zapytałam  odwracając się tyłem.
Rafał w odpowiedzi się uśmiechnął i solidnie zawiązał mi gorset. Następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Przed domem stała matka Rafała.
-Gdzie się wybieracie?- zapytała staruszka.
-No po prezent mamo...
Kobieta przez chwilę patrzyła na niego jak by się zawiesiła po czym się uśmiechnęła.
-Aaa no to idźcie idź kupić jej coś ładnego.-uśmiechnęła się sztucznie a my poszliśmy w stronę targu.
-Co tak w ogóle chcesz mi kupić?-spytałam ciekawa.
-Suknie- uśmiechnął się.
-Ale po co?
-Bo mało uratowałem z twojego domu…
Klepnęłam go w ramię.
-Nie musisz !To nie twoja wina.
-Ale chcę.- chwycił moją dłoń,  którą go uderzyłam i pocałował w nią. Ja natomiast przewróciłam oczami.
-Jesteś uparty.
-Wiem.- odpowiedział i wskazywał coś przed sobą.
-Tam jest targ. Jesteśmy prawie na miejscu.
Wspomniany targ był większy niż przypuszczałam : było bardzo dużo stanowisk z ubraniami , jedzeniem , wyposażeniem , księgami , i drogą biżuterią. Ogólnie wszystko zrobiło na mnie duże wrażenie.
-A to jest konieczne?- spytałam niepewnie.
-Tak. Jak najbardziej. – pociągnął mnie stronę jakiejś starszej kobiety z ubraniami.- Witam panią – przywitał się całując ją w dłoń.
-Wi-wi-witaj Rafale… Czy-czy przyszedłeś po-po –po to o co prosiłeś?- przywitała się staruszka.
-Rafał? O co prosiłeś tą panią?
On się tylko zaśmiał.





*********
Tak wiem ;-; krótki ;-; brak weny sorry xDD zapraszam też na mojego nowego bloga xD Ostatnia Wierząca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz