czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział II A miało być tak pięknie...

Rozpłakałam się. Ha! Nawet gorzej : ryczałam. Byłam pewna , że zaraz zepchnie mnie ze swych kolan , odtrąci , zostawi samą. Mój najgorszy koszmar miał się zaraz spełnić. Widziałam …to musiało się wydarzyć prędzej czy później ale nie sądziłam , że w takich okolicznościach. Rafał spojrzał na mnie poważnie po czym podwinął suknie to tego miejsca gdzie ludzie mieli kolana. Przyglądał się mojemu ogonowi w odcieniach zieleni. Ja schowałam twarz w ręce i szlochałam. Nie byłam na tyle odważna by coś ... cokolwiek powiedzieć. W pewnym momencie zebrałam w sobie siły. Chciałam wstać i uciec. Niestety Rafał mnie przytrzymał. Obróciłam głowę by nie patrzeć mu w oczy. - Puść...mnie... Proszę - szepnęłam przez łzy. -Nie- odpowiedział stanowczo. -J-ja naprawdę nie chciałam by to tak wyszło... Proszę...odejdę ... Tylko nie rób mi krzywdy... Błagam...- popłynęła kolejna fala łez. -Echidno... Jak możesz tak mówić... Czy kiedykolwiek Cię skrzywdziłem?! Czy kiedykolwiek przeze mnie płakałaś?!?!- krzyknął.
Spojrzałam na niego mając przyklejone włosy do twarzy. -A..a nie wiedziałeś kim jestem ! Jaka jestem! Teraz wiesz! Pozwól mi odejść... Obiecuję, już nigdy mnie nie zobaczysz!- ponownie ukryłam twarz w dłoniach.
To co mówiłam bardzo mnie bolało. Poczułam , że je dotknął a następnie złapał za ręce odsuwając od twarzy. - Tobie... Tobie będzie przeszkadzać , że będę żyć w świadomości , że masz ogon?- uśmiechnął się. 
Popatrzyłam mu w jego złote oczy zdezoriętowana. - Echi…- pogłaskał mnie czule po policzku.- Ja nie chce byś mnie opuszczała.- powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Odsunęłam. -Ja jestem potworem... Mam ogon... Okłamywałam Cię... Ja na Ciebie nie zasługuje... Powinieneś mieć wybrankę z nogami... – gadałam co kol wiek co mi naszło na język. -Moja wybranka siedzi mi właśnie na kolanach i opowiada straszne głupoty. Echidno proszę, przestań. Kiedy do mnie mówił moje serce biło coraz szybciej. 
Zebrałam siły i wyrwałam się z jego uścisku. Zapomniałam , że beznadziejnie łapię równowagę i upadłam na ziemię. Rafał mnie podniósł i ponownie posadził na swoich kolanach. Płakałam nieustannie. - Nie płacz. - starł moje łzy.- Echidno ... Kocham Cię... Taką jaką jesteś. Nie ważne czy masz ogon czy nogi. Dla mnie liczysz się tylko ty.- kiedy to powiedział pocałował mnie. 
Nie wyrywałam się. To co powiedział zaparło mi wdech w piersiach. Delikatnie złapałam go za twarz. Chciałam mieć go blisko siebie. Nasz pocałunek był długi i namiętny. Byłam już po prostu jego. Kiedy skończyliśmy powiedziałam : -Rafał... Też Cię kocham...- byłam zmęczona.
Oparłam głowę o jego ramie przytulając się do niego. -Nie wiesz jak się cieszę...- to były ostanie słowa powiedziane przez niego tego wieczora gdyż po chwili zasnęłam w jego objęciu. 
********************************************************************************
Obudziłam się rano w swoim łożu. Usiadłam na nim lekko zaspana. Spróbowałam sobie przypomnieć ostatni wieczór. ,, Rafał już wiedział. Wczoraj..." - myślałam aż zobaczyłam pergamin leżący przy mojej poduszce. Na pierwszy rzut oka wiedziałam ,że napisał to mój ukochany. Miał charakterystyczne pismo i na dodatek tylko on pisał zielonym atramentem. ,, Dziękuję za wczorajszy wieczór. Jak wrócę ze świątyni odwiedzę Cię. Kocham Cię. Rafał." Uśmiechnęłam się sama do siebie. On był taki… zbyt idealny. Nie zostawił mnie z powodu ogona. Zaniósł mnie śpiącą do łóżka… To był sen. To musiał być sen. Karteczkę włożyłam pod poduszkę i pościeliłam łoże. W tym momencie z hukiem weszła moja matka. Jej wyraz twarzy podpowiedział mi ,że była wściekła. -Mogę wiedzieć młoda damo gdzie byłaś wczoraj w nocy?!?!- na dzień dobry podniosła głos. - Y…y no w domu?-skłamałam -A to dziwne! Bo jak wczoraj weszłam do twojego pokoju to ciebie tu nie było! - Wyszłam się przewietrzyć!!! -Ach tak? -Podeszła do mojego łóżka i wyjęła z pod poduszki liścik od Rafała. – A to jak wyjaśnisz? Zastanowiłam się skąd ona wiedziała o tym skoro to schowałam. -I co z tego? Wreszcie mam przyjaciela a tobie coś nie pasuje! Swoim doskonałym słuchem usłyszałam ,że ktoś wszedł do domu ale nic nie mówiłam. - A co jeśli się dowie i powie całej wiosce?!?! - A co jeśli wiem i powiem pani ,że nikomu nie powiem bo kocham pani córkę?- mówiąc to wszedł Rafał to pokoju. Matka wściekła się jeszcze bardziej. Jej oczy zrobiły się czarne… -Mamo uspokój się!- mówiąc to zbliżyłam się do Rafała i się przytuliłam do niego świadomie nie chowając ogona.- Ufam mu …On nic nie powie. Proszę zrozum to…- Kobieta odwróciła się do nas plecami. Jej włosy zaczęły się kręcić a suknia zmieniała kolory : duł stał się biały , środek jasny niebieski a góra ciemna czerwień. Złapałam mocno za rękę mojego ukochanego. To co się działo przed nami było przerażające. Wtem matka odwróciła się do nas twarzą… która płonęła! Każdy skrawek jej ciała płonął a ona patrzyła wściekła na nas swoimi czarnymi oczami. To już nie była moja mama. Wtedy Rafał zrobił coś co po nim bym się w takiej sytuacji nie spodziewała : wziął mnie na ręce i zaczął uciekać. Wyrywałam się krzyczałam a on nie chciał mnie puścić. Chciałam odzyskać matkę i zmusiłabym tego potwora do tego czy tego chciał czy nie. Gdy tylko wyskoczyliśmy z domu on… stanął w płomieniach. Rafał pobiegł ze mną do jego domu. Płakałam, krzyczałam i wierciłam się. Pomimo tego ,że coś do mnie mówił nie słuchałam go. To było dla mnie nie istotne. Mój ukochany zaprowadził mnie do swojej sypialni i położył na łóżku. Przytrzymał moją twarz i powiedział : -Zaraz przyjdę nie ruszaj się stąd!- słowa doszły do mnie dopiero wtedy kiedy Rafał wybiegł z pokoju. Ja natomiast stanęłam i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. Kręciło mi się w głowie ale chciałam wrócić do domu. Nacięłam klamkę ale nic się nie stało. Drzwi zostały zamknięte przez Rafała. Zasyczałam ze złości. ,,Ja zasyczałam…’’- pomyślałam i ruszyłam w stronę okna jeszcze bardziej zdenerwowana. Ono też było zamknięte. Nakręcona ściągnęłam prześcieradło z łóżka , owinęłam sobie nią rękę i uderzyłam w okno a ono posłusznie się otworzyło. Wyskoczyłam z niego ciężko upadając. Szybko wstałam i ruszyłam w stronę domu. Dom nadal stał w gigantycznym ogniu. Gasiło go dziesięciu mężczyzn i trochę młodzieży w tym Rafał. Znów zaczęłam płakać. Straciłam wszystko : dom… ubrania… mamę… W tym momencie zakręciło mi się w głowie i straciłam przytomność.
**********************************************************************
Obudziły mnie głosy z za ściany. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się : byłam w sypialni Rafała. Głos należał również do niego i jego matki. Zaczęłam się przysłuchiwać. -Mamo! Proszę niech tu zostanie. – prosił Rafał -Synku… Ja jestem jak najbardziej za. To biedna dziewczynka . Ale ciężko mi utrzymać i Ciebie , ją i ojca. Wy chodzicie do szkoły a wiesz ,że nie stać mnie na dwie pary podręczników. A ubrania? Synku naprawdę chciałabym… -Pójdę do pracy!- przerwał jej ukochany- Będę pracować u szlachty! Będę pomagać chłopom i..i i.. duchownym!!! -Skoro tak chcesz…- powiedziała cicho kobieta. Następnie usłyszałam kroki i ktoś wszedł do pokoju. Ja natomiast zamknęłam oczy udając ,że śpię. Tajemnicza osoba zbliżyła się do mnie i położyła koło mnie. To był Rafał. Rozpoznałam go po jego zapachu. Mój ukochany zaczął głaskać mnie po policzku. - Będzie dobrze… Wszystko się ułoży… Będziemy już razem- nucił niczym kołysankę. Odwróciłam się w jego kierunku. Widać ,że się przestraszył bo myślał ,że śpię.
- Obudziłem Cię? Przepraszam… - pocałował mnie w czoło. -Nie… nie obudziłeś… To ja przepraszam. Nie idź do pracy. Ja pójdę… -Jak Echi? Nie dasz rady. -Ogon… nauczę się nim posługiwać! Będę go… - przypomniałam sobie nagle ostatnie wydarzenia- Znalazłeś moją matkę ? – zmieniłam temat. -Ech… Nie…- spojrzał mi w oczy. Łza popłynęła mi po policzku. -Ale Echi… ciała też nie znalazłem. Jeszcze w czasie pożaru wbiegłem do domu w poszukiwaniu twojej matki i nic nie znalazłem. Jedynie co wziąłem jakieś twoje sukienki , wyszedłem i ponownie gasiłem pożar. Kiedy ogień znikł wszedłem tam ponownie i nic nie znalazłem. Jedynie co to popiół… Przykro mi Echi…- przerwałam mu krótkim pocałunkiem. - Zrobiłeś co mogłeś. Dziękuje…- wtuliłam się w niego a on obiął mnie swoim ramieniem. Poczułam się bezpiecznie… przy nim. Leżeliśmy tak długo aż Rafał zasnął. Po całym dniu na pewni był bardzo zmęczony. Kiedy on słodko spał ja analizowałam to co stało się w moim domu. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie ,że moja mama nie musiała być człowiekiem. Kiedyś opowiadała mi o wróżkach ognia. Najstarsze istoty starsze niż sami bogowie… Salamandry.

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział I Początek

Wer piszę <3 To się kocha! :3 Ja dodaje, a Wer pisze. Ona mówi, że nie
 umie pisać... Kłamie!
____________________________________________
______________________



*Załamanie czasowe starożytności i średniowiecza *

Miałam zaledwie 8 lat. Przeprowadziłam się z lasu do miasteczka wraz z mamą. Postanowiłam mimo zastrzeżeń mojej rodzicielki ,że będę chodzić do szkoły tak jak inne dzieci. No może nie do końca… Bardziej pełzać. Od czubka głowy do pasa miałam ludzką formę natomiast od pasa w duł… ogon… ogon węża. Bałam się ,że będą mi dokuczać więc zaczęłam nosić długie suknie. Niestety przez to nie mogłam się bawić z innymi dziećmi w piłkę , kalambury i inne zabawy. Przez to przestali ze mną rozmawiać. Nie miałam towarzystwa. Przez to często płakałam. Co noc pytałam mamy :,,Dlaczego ja tylko mam ogon? Czemu ty nie masz? Czemu tata nie miał?’’. W odpowiedzi zawsze słyszałam : ,,Bogowie Cię taką stworzyli bo mieli w tym taki interes skarbie’’. Na tym nasza rozmowa na ten temat kończyła. Chciałam na siłę znaleźć sobie przyjaciół ,którzy zaakceptowali by mnie pomimo mojego ,,kalectwa’’. . Dopiero w wieku trzynastu lat już sobie odpuściłam. Nie rezygnowałam z nauki. Byłam najpilniejszą uczennicą. W tym czasie pojawiła się nowa rodzina w naszym mieście. Dwójka para staruszków z synem. Był to niewysoki brunet o imieniu Rafał. Dwa tygodnie później odkąd się wprowadzili nasz nowy sąsiad zaczął uczęszczać do naszej szkoły. Nie zwróciłam na niego zbytnio uwagi a on Pewnego kiedy jadłam drugie śniadanie w kącie klasy kiedy on do mnie podszedł!
         -Hej… Echidna tak?- zapytał uśmiechnięty. ,,Powiedział do mnie! Coś do mnie powiedział!!!’’-pomyślałam i się zarumieniłam .
         -Y-y-y tak…- tyle tylko dałam radę powiedzieć. To był dla mnie szok. Ktoś z własnej woli się do mnie odezwał. 
         -Chciałbym Ci zadać pytanie… Nie obrazisz się?
         -N-n-o nie powinnam – powiedziałam cicho. 
         -Czemu z nikim się nie zadajesz? Zawsze siedzisz sama. Sama wracasz do szkoły… A inni nic o tobie nie mówią…
         -Ale nie wiesz kim jestem…? A bardziej jaka jestem…?- to były bezsensowne pytania 
         -Nie… Ale chętnie Cię poznam! To się dowiem- uśmiechnął się. Zaczęłam rozważać czy to nie jest głupi żart.
         -Nie lubią mnie ze względu na problemy z nogami… nie jestem aktywna zbytnio!- skłamałam. – Nie mogę się bawić jak inne dzieci. 
Tak zaczęła się nasza znajomość. Po tej rozmowie Rafał zawsze siadał przy mnie. Później okazało się, że mieszka naprzeciwko mnie. Odprowadzał mnie do domu, kiedyś zaprosiłam go na herbatę kiedy mama wyjechała z miasta. Z biegiem czasu mogłam go spokojnie nazwać przyjacielem. Niestety przez to, że zadawał się ze mną nasi rówieśnicy mu też dokuczali.. A on nie za bardzo wiedział o co chodzi.. Dzięki niemu się zmieniłam. Byłam bardziej otwarta , nie obchodziły mnie opinie innych ludzi, okazało się nawet ,że mam poczucie humoru. Kiedy miałam już 16 lat moja mama zauważyła ,że spędzam z Rafałem dużo czasu. To był powód naszej kłótni. Ona uważała ,że się zakochałam a ja zaprzeczałam. W pewnym momencie zabroniła mi się z nim spotykać. Bolało to mnie i jego. Pewnej nocy kiedy siedziałam zapłakana na łóżku coś huknęło w okno. Zignorowałam to. Pięć sekund później kolejny raz ten sam huk. Wstała i otworzyłam okno. W moim kierunku leciał kamień. Gdyby nie to ,że miałam dobry wzrok nie zauważyłam bym go i nie zrobiła uniku. Byłam zdezoriętowana.
         -Przepraszam! – usłyszałam cichy głos.
         -Rafał? – rozejrzałam się. Widziałam jakiegoś chłopca ale nie byłam pewna czy to on. 
         -Nie! Centaur!– oburzył się chłopak
         - Bardzo śmieszne- prychnęłam. – Co Ty tutaj robisz?! Moja mama Cię zabije kiedy Cię zobaczy!
         -No to chodź do mnie!
         - To wtedy zabije mnie! 
         -Nie zabijeee- uśmiechnął się jak niewiniątko. Wyciągnął rękę w moim kierunku – Choć pomogę Ci… 
Usiadłam na parapecie. Już miałam ogon przerzucić na drugą stronę okna gdy uświadomiłam sobie ,że on nie może go zobaczyć.
            -Y… Rafał… Ja sobie poradzę- uśmiechnęłam się sztucznie. 
            -Oj no weź pomogę Ci…- zbliżył się jeszcze bardziej. 
Musiałam coś wymyśleć. 
            -Nie podchodź!
 Chłopak odskoczył jak oparzony. 
            -Dlaczego?- zdziwił się 
            -Bo…bo tu są pułapki! N-n-na szczury! I one poharatały by Ci… buty!- ściemniałam ,,Serio? Pułapki? Przecież one dużo kosztują… Mogłam coś innego wymyślić!’’-pomyślałam. Westchnął.
            -No dobra... Słuchaj mam propozycje! Spotkajmy się przy fontannie! Ja tylko po coś polecę.- skończył mówić i pobiegł. Zastanawiałam się co on kombinował. Wyskoczyłam z okna pełna radości. Niestety mając ogon nie da się utrzymać równowagi więc oczywiście musiałam się wywalić. Dziękowałam bogom ,że Rafał tego nie zobaczył. Próbując wstać ponownie się zastanowiłam czemu on jeszcze nie z oriętował się ,że mam ogon. Chciałabym mu powiedzieć jaka jestem… Pokręciłam głową. Nie mogłam go stracić. Załamałam bym się kiedy by mnie opuścił. Zostawił samą ze swoimi myślami. Łza popłynęła mi po policzku. Zależało mi tylko na nim. Starłam ją i z gracją ruszyłam w stronę fontanny. Gdy się do niej zbliżałam zobaczyłam Rafała. Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech. Usiadłam koło niego poprawiając suknie.
              -Czy ty już do reszty oszalałeś? Wiesz ,że nie mogę się z tobą widywać… - spojrzałam na niego z pretensjami.
              -A jak ładnie przeproszę i powiem ,że tęskniłem to wybaczysz? –zaśmiał się. Przewróciłam oczami. 
              -No już się tak nie zgrywaj. – uśmiechnęłam się. - Jutro przyjeżdżają damy dworu słyszałeś?
               -Ech tak… Będą zabierać dziewczęta… 
               -Co ty opowiadasz?! – oburzyłam się.
               -Żartuje- szturchnął mnie łokciem. 
Spojrzałam na niego złowieszczo i… z całej siły popchnęłam go do fontanny. Niestety zdążył mnie złapać za ramie i wylądowałam na nim. Na szczęście nie było dużo wody w obiekcie więc nie utopiłam mojego przyjaciela. Spojrzałam na niego. Zaśmiałam się i oparłam głowę na jego torsie.
                -Hahaha ale ty głupi jesteś.- nie mogłam przestać się śmiać. On również
                - A ty to niby taka inteligentna! – podniósł się na łokciach. Spojrzałam na niego poważnie z przymrużonymi oczami.
                 - A uwierz mi ,że jestem- poczym ponownie wybuchłam śmiechem.
                 - Wierzę ,wierzę… A pamiętasz ,że leżymy w fontannie w środku nocy?
                 -Oj tam… Mi tu wygodnie- to była prawda. 
To brzmi śmiesznie ale naprawdę wygodnie mi się na nim leżało
                 - Posiedzimy tu jeszcze…? Proszę… - spojrzałam na niego najsłodziej jak umiałam.
                 -O mamusia nas już nie zabije??? – spojrzał mi w moje zielone oczy. – Możemy i tak jeszcze kupa czasu do wschodu.
                 - A tam… - zaczęłam mu się przyglądać.
                 - Coś… coś mam na twarzy? – zapytał lekko skrępowany. 
Zaśmiałam się. 
                 - Nie Rafał! Po prostu strasznie się zmieniłeś w ciągu trzech lat. Zupełnie inny człowiek.
                  - Serio? Ale ty się bardziej zmieniłaś.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
                  -Ja? W jakim sensie? – byłam bardzo ciekawa.
                  - Z zachowania : Kiedyś byłaś zamknięta w sobie , smutna. Nigdy się nie uśmiechałaś. Teraz jesteś pełna energii , siły , z poczuciem humoru. Z wyglądu : Miałaś kiedyś średniej długości roztapirzone czerwone… kłaki –zaśmiał się . Ja tylko przewróciłam oczami – Zieleń twoich oczu była jaśniejsza. I ogólnie był z ciebie taki pulpecik.- Klepnęłam go złośliwie w brzuch. – Ej nie skończyłem! Teraz jesteś piękną szczupłą dziewczyną . Masz piękne zielone oczy. Ich kolor jest taki ciemny… A twoje czerwone włosy idealnie się układają … Ogólnie jesteś piękna… 
Przysięgłabym na Styks ,że moje policzki przybrały barwę moich włosów. 
                  -Ale mi słodzisz… - spuściłam głowę by tylko nie zauważył ,że się zarumieniłam . Było już za późno. Złapał mnie lewą ręką za pod bródek podnosząc moją głowę a prawą zgarnął mi włosy z twarzy.
                 - Ja? Słodzić? Jak bym mógł?! Jestem szczerym człowiekiem i mówię prawdę.- uśmiechnął się.
 W głowie utkwiły mi dwa słowa ,,jestem’’ i ,,człowiekiem’’. Miałam ochotę się rozpłakać. Chyba czułam coś do niego. A ja nie jestem z jego rasy. Jestem z niczyjej rasy. Tak nie mogło być.
                -Rafał…- nie zdążyłam nic powiedzieć bo zmienił pozycję i wstał podnosząc mnie na rękach.
 Przestraszona owinęłam ogon by nie wystawał z sukni. Założyłam mocno ręce na jego szyi.
                -Nic nie mów Echidno.- mówiąc to wyszedł z fontanny i usiadł na ławie.
Nadal trzymałam go mocno. Zaczynało się robić dziwnie… krępująco. Rafał głaskał mnie po głowie.
                 -Ja… ja już nie rozumiem Rafał. Jest jakoś inaczej. 
                 - To jest niesamowite – mówił jak zahipnotyzowany . 
Spojrzałam na niego zdziwiona.
                  -Ale co?- głos mi drżał.
                  -Ty… My… tu…
 Łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam czy ze szczęścia czy ze strachu. 
                    -Ale co? Jak? Czemu? Dlacze…- zadawałam mu te pytania kiedy przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
 Odwzajemniłam go przytulając się mocniej do niego. To była rozkosz. Dosłownie zatonęłam w jego ustach. Było cudownie. Moje mięśnie się rozluźniły… Niestety wszystkie! W czasie pocałunku rozluźniłam ogon i zaczął wystawać z poza sukienki. Nie zauważyłam tego
                    -Za dużo zadajesz pytań…- mówiąc to skończył pocałunek.
 Byłam oszołomiona. W tym momencie Rafał spojrzał w duł mojej sukienki. I wyszczerzył oczy. Spojrzałam tam gdzie on. Łzy napłynęły mi do oczu