środa, 29 stycznia 2014

Rozdział I Początek

Wer piszę <3 To się kocha! :3 Ja dodaje, a Wer pisze. Ona mówi, że nie
 umie pisać... Kłamie!
____________________________________________
______________________



*Załamanie czasowe starożytności i średniowiecza *

Miałam zaledwie 8 lat. Przeprowadziłam się z lasu do miasteczka wraz z mamą. Postanowiłam mimo zastrzeżeń mojej rodzicielki ,że będę chodzić do szkoły tak jak inne dzieci. No może nie do końca… Bardziej pełzać. Od czubka głowy do pasa miałam ludzką formę natomiast od pasa w duł… ogon… ogon węża. Bałam się ,że będą mi dokuczać więc zaczęłam nosić długie suknie. Niestety przez to nie mogłam się bawić z innymi dziećmi w piłkę , kalambury i inne zabawy. Przez to przestali ze mną rozmawiać. Nie miałam towarzystwa. Przez to często płakałam. Co noc pytałam mamy :,,Dlaczego ja tylko mam ogon? Czemu ty nie masz? Czemu tata nie miał?’’. W odpowiedzi zawsze słyszałam : ,,Bogowie Cię taką stworzyli bo mieli w tym taki interes skarbie’’. Na tym nasza rozmowa na ten temat kończyła. Chciałam na siłę znaleźć sobie przyjaciół ,którzy zaakceptowali by mnie pomimo mojego ,,kalectwa’’. . Dopiero w wieku trzynastu lat już sobie odpuściłam. Nie rezygnowałam z nauki. Byłam najpilniejszą uczennicą. W tym czasie pojawiła się nowa rodzina w naszym mieście. Dwójka para staruszków z synem. Był to niewysoki brunet o imieniu Rafał. Dwa tygodnie później odkąd się wprowadzili nasz nowy sąsiad zaczął uczęszczać do naszej szkoły. Nie zwróciłam na niego zbytnio uwagi a on Pewnego kiedy jadłam drugie śniadanie w kącie klasy kiedy on do mnie podszedł!
         -Hej… Echidna tak?- zapytał uśmiechnięty. ,,Powiedział do mnie! Coś do mnie powiedział!!!’’-pomyślałam i się zarumieniłam .
         -Y-y-y tak…- tyle tylko dałam radę powiedzieć. To był dla mnie szok. Ktoś z własnej woli się do mnie odezwał. 
         -Chciałbym Ci zadać pytanie… Nie obrazisz się?
         -N-n-o nie powinnam – powiedziałam cicho. 
         -Czemu z nikim się nie zadajesz? Zawsze siedzisz sama. Sama wracasz do szkoły… A inni nic o tobie nie mówią…
         -Ale nie wiesz kim jestem…? A bardziej jaka jestem…?- to były bezsensowne pytania 
         -Nie… Ale chętnie Cię poznam! To się dowiem- uśmiechnął się. Zaczęłam rozważać czy to nie jest głupi żart.
         -Nie lubią mnie ze względu na problemy z nogami… nie jestem aktywna zbytnio!- skłamałam. – Nie mogę się bawić jak inne dzieci. 
Tak zaczęła się nasza znajomość. Po tej rozmowie Rafał zawsze siadał przy mnie. Później okazało się, że mieszka naprzeciwko mnie. Odprowadzał mnie do domu, kiedyś zaprosiłam go na herbatę kiedy mama wyjechała z miasta. Z biegiem czasu mogłam go spokojnie nazwać przyjacielem. Niestety przez to, że zadawał się ze mną nasi rówieśnicy mu też dokuczali.. A on nie za bardzo wiedział o co chodzi.. Dzięki niemu się zmieniłam. Byłam bardziej otwarta , nie obchodziły mnie opinie innych ludzi, okazało się nawet ,że mam poczucie humoru. Kiedy miałam już 16 lat moja mama zauważyła ,że spędzam z Rafałem dużo czasu. To był powód naszej kłótni. Ona uważała ,że się zakochałam a ja zaprzeczałam. W pewnym momencie zabroniła mi się z nim spotykać. Bolało to mnie i jego. Pewnej nocy kiedy siedziałam zapłakana na łóżku coś huknęło w okno. Zignorowałam to. Pięć sekund później kolejny raz ten sam huk. Wstała i otworzyłam okno. W moim kierunku leciał kamień. Gdyby nie to ,że miałam dobry wzrok nie zauważyłam bym go i nie zrobiła uniku. Byłam zdezoriętowana.
         -Przepraszam! – usłyszałam cichy głos.
         -Rafał? – rozejrzałam się. Widziałam jakiegoś chłopca ale nie byłam pewna czy to on. 
         -Nie! Centaur!– oburzył się chłopak
         - Bardzo śmieszne- prychnęłam. – Co Ty tutaj robisz?! Moja mama Cię zabije kiedy Cię zobaczy!
         -No to chodź do mnie!
         - To wtedy zabije mnie! 
         -Nie zabijeee- uśmiechnął się jak niewiniątko. Wyciągnął rękę w moim kierunku – Choć pomogę Ci… 
Usiadłam na parapecie. Już miałam ogon przerzucić na drugą stronę okna gdy uświadomiłam sobie ,że on nie może go zobaczyć.
            -Y… Rafał… Ja sobie poradzę- uśmiechnęłam się sztucznie. 
            -Oj no weź pomogę Ci…- zbliżył się jeszcze bardziej. 
Musiałam coś wymyśleć. 
            -Nie podchodź!
 Chłopak odskoczył jak oparzony. 
            -Dlaczego?- zdziwił się 
            -Bo…bo tu są pułapki! N-n-na szczury! I one poharatały by Ci… buty!- ściemniałam ,,Serio? Pułapki? Przecież one dużo kosztują… Mogłam coś innego wymyślić!’’-pomyślałam. Westchnął.
            -No dobra... Słuchaj mam propozycje! Spotkajmy się przy fontannie! Ja tylko po coś polecę.- skończył mówić i pobiegł. Zastanawiałam się co on kombinował. Wyskoczyłam z okna pełna radości. Niestety mając ogon nie da się utrzymać równowagi więc oczywiście musiałam się wywalić. Dziękowałam bogom ,że Rafał tego nie zobaczył. Próbując wstać ponownie się zastanowiłam czemu on jeszcze nie z oriętował się ,że mam ogon. Chciałabym mu powiedzieć jaka jestem… Pokręciłam głową. Nie mogłam go stracić. Załamałam bym się kiedy by mnie opuścił. Zostawił samą ze swoimi myślami. Łza popłynęła mi po policzku. Zależało mi tylko na nim. Starłam ją i z gracją ruszyłam w stronę fontanny. Gdy się do niej zbliżałam zobaczyłam Rafała. Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech. Usiadłam koło niego poprawiając suknie.
              -Czy ty już do reszty oszalałeś? Wiesz ,że nie mogę się z tobą widywać… - spojrzałam na niego z pretensjami.
              -A jak ładnie przeproszę i powiem ,że tęskniłem to wybaczysz? –zaśmiał się. Przewróciłam oczami. 
              -No już się tak nie zgrywaj. – uśmiechnęłam się. - Jutro przyjeżdżają damy dworu słyszałeś?
               -Ech tak… Będą zabierać dziewczęta… 
               -Co ty opowiadasz?! – oburzyłam się.
               -Żartuje- szturchnął mnie łokciem. 
Spojrzałam na niego złowieszczo i… z całej siły popchnęłam go do fontanny. Niestety zdążył mnie złapać za ramie i wylądowałam na nim. Na szczęście nie było dużo wody w obiekcie więc nie utopiłam mojego przyjaciela. Spojrzałam na niego. Zaśmiałam się i oparłam głowę na jego torsie.
                -Hahaha ale ty głupi jesteś.- nie mogłam przestać się śmiać. On również
                - A ty to niby taka inteligentna! – podniósł się na łokciach. Spojrzałam na niego poważnie z przymrużonymi oczami.
                 - A uwierz mi ,że jestem- poczym ponownie wybuchłam śmiechem.
                 - Wierzę ,wierzę… A pamiętasz ,że leżymy w fontannie w środku nocy?
                 -Oj tam… Mi tu wygodnie- to była prawda. 
To brzmi śmiesznie ale naprawdę wygodnie mi się na nim leżało
                 - Posiedzimy tu jeszcze…? Proszę… - spojrzałam na niego najsłodziej jak umiałam.
                 -O mamusia nas już nie zabije??? – spojrzał mi w moje zielone oczy. – Możemy i tak jeszcze kupa czasu do wschodu.
                 - A tam… - zaczęłam mu się przyglądać.
                 - Coś… coś mam na twarzy? – zapytał lekko skrępowany. 
Zaśmiałam się. 
                 - Nie Rafał! Po prostu strasznie się zmieniłeś w ciągu trzech lat. Zupełnie inny człowiek.
                  - Serio? Ale ty się bardziej zmieniłaś.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
                  -Ja? W jakim sensie? – byłam bardzo ciekawa.
                  - Z zachowania : Kiedyś byłaś zamknięta w sobie , smutna. Nigdy się nie uśmiechałaś. Teraz jesteś pełna energii , siły , z poczuciem humoru. Z wyglądu : Miałaś kiedyś średniej długości roztapirzone czerwone… kłaki –zaśmiał się . Ja tylko przewróciłam oczami – Zieleń twoich oczu była jaśniejsza. I ogólnie był z ciebie taki pulpecik.- Klepnęłam go złośliwie w brzuch. – Ej nie skończyłem! Teraz jesteś piękną szczupłą dziewczyną . Masz piękne zielone oczy. Ich kolor jest taki ciemny… A twoje czerwone włosy idealnie się układają … Ogólnie jesteś piękna… 
Przysięgłabym na Styks ,że moje policzki przybrały barwę moich włosów. 
                  -Ale mi słodzisz… - spuściłam głowę by tylko nie zauważył ,że się zarumieniłam . Było już za późno. Złapał mnie lewą ręką za pod bródek podnosząc moją głowę a prawą zgarnął mi włosy z twarzy.
                 - Ja? Słodzić? Jak bym mógł?! Jestem szczerym człowiekiem i mówię prawdę.- uśmiechnął się.
 W głowie utkwiły mi dwa słowa ,,jestem’’ i ,,człowiekiem’’. Miałam ochotę się rozpłakać. Chyba czułam coś do niego. A ja nie jestem z jego rasy. Jestem z niczyjej rasy. Tak nie mogło być.
                -Rafał…- nie zdążyłam nic powiedzieć bo zmienił pozycję i wstał podnosząc mnie na rękach.
 Przestraszona owinęłam ogon by nie wystawał z sukni. Założyłam mocno ręce na jego szyi.
                -Nic nie mów Echidno.- mówiąc to wyszedł z fontanny i usiadł na ławie.
Nadal trzymałam go mocno. Zaczynało się robić dziwnie… krępująco. Rafał głaskał mnie po głowie.
                 -Ja… ja już nie rozumiem Rafał. Jest jakoś inaczej. 
                 - To jest niesamowite – mówił jak zahipnotyzowany . 
Spojrzałam na niego zdziwiona.
                  -Ale co?- głos mi drżał.
                  -Ty… My… tu…
 Łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam czy ze szczęścia czy ze strachu. 
                    -Ale co? Jak? Czemu? Dlacze…- zadawałam mu te pytania kiedy przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
 Odwzajemniłam go przytulając się mocniej do niego. To była rozkosz. Dosłownie zatonęłam w jego ustach. Było cudownie. Moje mięśnie się rozluźniły… Niestety wszystkie! W czasie pocałunku rozluźniłam ogon i zaczął wystawać z poza sukienki. Nie zauważyłam tego
                    -Za dużo zadajesz pytań…- mówiąc to skończył pocałunek.
 Byłam oszołomiona. W tym momencie Rafał spojrzał w duł mojej sukienki. I wyszczerzył oczy. Spojrzałam tam gdzie on. Łzy napłynęły mi do oczu

5 komentarzy:

  1. Omg, omg, omg. Co to będzie *-*
    Ciekawe, jak.na to zareaguje ;_;
    Biedna Echidna ;_;
    Oczywiście świetne, Wer :D
    Czekam na następny! ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hoho to i ja skomentuję *oko humanistki*
    Po pierwsze siostro miałaś super pomysł! Co najlepsze jak zawsze mam jakieś teorię do dalszych części opowieści...u Ciebie nie umiem się dopatrzyć niczego! I wciągasz bo jest cholernie ciekawa co dalej i już wyczekuję nowego rozdziału!
    Ale żeby nie było za słodko muszę zwrócić uwagę na dwie rzeczy! Powtórzenia!
    Masz ich strasznie dużo, a inna sprawa to to, że gubisz słowa jak na przykład "Pewnego kiedy jadłam". Obstawiam, że tu powinno być dnia! :D No ale co ja będę zrzędzić jak i tak świetnie piszesz! :)
    Wyczekuję dalszych losów i życzę weny kochana siostro! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ym no ... Yy... Dzięki Wam xd *rumieni się *
    ;_; a ostrzegam dalej bd duzooo cukru ;_;
    O ile bd kolejny wstawiony xd
    Liw....brak słów no xD
    -Wer

    OdpowiedzUsuń